O myśliwych
Polowanie na dzika
Pewnego dnia na polowaniu.
- Zenek?!
- Jestem!
- Krzysiek?!
- Jestem!
- Adam?!
- Jestem!
- No, to dzięki Bogu, chyba zastrzeliłem dzika...
- O myśliwych
- 25
-
3.4
Pozwolenie na polowanie
Facet chciał iść na polowanie i ustrzelić konkretną zwierzynę. Prosi leśniczego o możliwość odstrzału dzika.
- Panie dziki są teraz pod ochroną nie da rady.
- To może sarna.
- Nie da rady też są pod ochroną.
- To do czego niby mam k**wa strzelać ?
- Hmm to może dam panu pozwolenie na rumuna.
- Dobra dawaj pan.
Gościu poszedł na polowanie. Nie znalazł w lesie rumuna. Wraca wkurwiony do domu. Nagle koło śmietnika widzi rumuna. Strzela i zabija go. Nagle policjant krzyczy.
- Panie coś pan zrobił zastrzeliłeś rumuna.
- Dobra dobra panie władzo wszystko legal tu mam pozwolenie proszę.
- No dobra ok, ale panie k**wa nie koło paśnika !!!
- O myśliwych
- 29
-
3.1
Z miasta.
Nasz prezydent, miłośnik polowań, zaprosił duże grono myśliwych na wspólne polowanie. W pewnym momencie jeden z myśliwych zapytuje. Panie Prezydencie. A tych dwóch frajerów za panem to kto?
-A ci - odpowiada Prezydent. Oni są z BOR-u.
- W pantofelkach, w garniturkach, w okularkach. Myślę panie prezydencie że oni na pewno są miastowi.
- O myśliwych
- 34
-
2.1
POLOWANIE
W Sądzie :
Proszę pozwanego o wyjaśnienie.
Pozwany :
Wysoki sądzie, był piękny zimowy dzień, wybrałem się na polowanie. Chodziłem po lesie, szukałem zwierza. Długo to trwało, zmarzłem...
Wyciągnąłem zza pazuchy piersióweczkę i łyknąłem raz, drugi...Aby się rozgrzać wypiłem całą.
Przyłożyłem do oka dwururkę i "ćwicząc" oko rozglądałem się po ośnieżonych drzewach.
Nagle usłyszałem kukułke !! Niewiele myśląc wystrzeliłem...
Sąd:
A co ma do powiedzenia poszkodowany ?
Wwwysooki sssądzie, bbbył pppiękny ziiimooowy dzdzdzień. Wywywyssszedddłem nnna ssspacccer. Nnnaggle wwwidzdzdzę jjajakiegoś iididiotttę jjajak ccccellluje dddo mmnnie z dddwurrrurki iii kkrzyczczę :
kukuku*wa nnie ssstrzelllaj !!
- O myśliwych
- 57
-
4
Dwóch myśliwych z teksasu
Dwóch myśliwych z Texasu polowało na łosie nad jeziorem na Alasce. Obaj upolowali piękne sztuki. Wrócili do samolotu, którym przylecieli, a pilot mówi, że nie ma mowy, żeby wystartowali z oboma upolowanymi łosiami - jeden musi zostać.
- Bzdury! - krzyczy jeden z myśliwych. - Kiedy byliśmy tu w zeszłym roku, pilot zabrał nas stąd a wcale nie miał większego samolotu niż twój. Tamten miał jaja i nie bał się polecieć!
Pilot się zdenerwował i mówi:
- Jeżeli on to zrobił, to ja też potrafię. Nie latam gorzej niż inni.
Załadowali się, silnik na pełną moc i startują. Niestety zanim wznieśli się nad drzewa na końcu jeziora, zahaczyli o ich wierzchołki, samolot spadł i rozbił się. Żywi, ale trochę połamani wyczołgują się z krzaków, a pilot potrząsa głową i pyta:
- Gdzie jesteśmy?
Jeden z myśliwych podnosi się z ziemi i mówi:
- Powiedziałbym... że przynajmniej sto metrów dalej niż w zeszłym roku.
- O myśliwych
- 42
-
4.2